sobota, 10 marca 2012

Tak dawno...

Tak dawno nic nie pisałam, że aż mi wstyd i mam nieśmiałą nadzieję, że nie zapomniałyście o mnie...
Dziś byłam na targowisku staroci, które odbywa się w każdą sobotę w Piotrkowie i tam upolowałam koszyczki do szklanek rodem z Carskiej Rosji, choć nie złote, ani nawet srebrne, a prawdopodobnie cynowe, to i tak bardzo precyzyjnie zrobione i ładnie wyglądają, zaopatrzyłam się również na tą okazję w szklanki, których nie miałam, bo uwielbiam porcelanę i do tej pory tylko z niej piliśmy, ale teraz chyba zwyczaje się zmienią aby uczcić nowe koszyczki. Myślałam też od dawna o tym, że muszę Was zachęcić do kupowania surowych ram i wykańczania ich we własnym zakresie, to świetna zabawa i często fantastyczny efekty dająca. Miałam obraz od mojego wujka przedstawiający zimę i nie uwierzycie wypisz wymaluj nasz dom, u nas wygląda to zimą niemalże identycznie. Wyłudziłam ten obraz od wujka, co nie było wielce trudne, bo to jeden z pierwszych obrazów wujka i tenże nie darzył go wielkim szacunkiem i trzymał nieoprawiony na szafie. Gdy własny dom jeszcze nam się nawet nie marzył, to często mówiłam do męża patrz- to ty wracający z pracy, a ja w domu z obiadem czekam nawet dym z komina się unosi i nie uwierzycie, ale dom który kupiliśmy jest po tej stronie co na obrazie i nawet rozkład drzew mniej więcej się zgadza, dobrałam do niego kolor biały na ramę, choć początkowo wydawało mi się, że może to być zły pomysł, bo zleje się kolorystycznie i będzie zbyt zimny, ale nie ta biel podkreśliła jego charakter. Drugi obrazek... jest straszny, ale w tej swojej straszności uroczo wiejski, choć do niego w pierwszym momencie wydawało mi się, że będzie pasowała rama ciemna, to okazało się, że wcale nie, lepiej wygląda w takiej mazanej złotem, a tak bardzo bałam się, że złota rama do takiego obrazka będzie śmieszna i pretensjonalna. Z dobieraniem koloru miałam mnóstwo radości, dziwiło mnie, to że to co na pierwszy rzut oka wydawało się świetnym rozwiązaniem, okazywało się chybionym pomysłem